Kiedyś czytałam o tym, że policja gdzieś tam w Polsce znalazła i zniszczyła plantację marihuany, coś około 150 krzaków. No osiągnięcie dla naszych wspaniałych służb z całą pewnością znaczące. Jednakże myślałam o tym z tej drugiej strony, jak przejeban… miał ten co mu ścięli te krzaki, bo z tego co pamiętam go nie złapali. Bóz z dup… pewnie taki ostry, że prawdopodobnie poryczał się gościu. Tu se chodzisz, pielęgnujesz, cieszysz się, że rosną i nagle taki kibel. Wiem, ze uprawa jest nielegalna, ale jednakże żal typa. Taka anegdotka, poczytajcie w wolnej chwili http://konopie.warszawa.pl/